czwartek, 12 września 2013

Reprezentacja? Aeaeeeee???

Cóż, częściowo celowo kompletnie nic o kadrze i jej bekowych wyczynach. Jedyne niezapomniane chwile z meczy to radość sanmaryńczyków po strzeleniu bramki Polakom. Radość w Luksemburgu po niecodziennym zwycięstwie nad... nieważne kim, jakiekolwiek zwycięstwo w sympatycznym państewku z Beneluksu jest zjawiskiem niecodziennym. W innym, równie przemiłym państew... państwie znad Wisły nastroje reprezentacyjne minorowe. Pomimo iż już od ok. 4-5 meczy eliminacyjnych każdy jest świadomy że jedynym Polakiem na mundialu w Brazylii będzie Lukas Podolski (a nuż i Klose jeszcze się załapie), nadal nie łapiemy dystansu do objazdowej trupy Fornalika i smucimy się ich kolejnymi wywrotkami. Remis z reprezentacją kilku niezłych grajków, w której owi nieźli tego dnia nie zagrali, na deser wpuszczenie bramki z reprezentacją bankierów, piekarzy i wuefistów (i święto narodowe z okazji strzelonego gola, ostatnie były pięć lat temu z Maltą! Nie żeby to była jakaś sugestia na temat poziomu naszej drużyny...). Wcześniej wtopa tu, wtopa tam. Czym się przejmować, 70-tą którąś pozycją w rankingu FIFA? Najgorszą formą reprezentacji od lat... a może w ogóle w jej historii? A czy Boniek i odświeżenie PZPN nie miało być zbawieniem kadry? Miało być tak pięknie, EURO, stadiony, Robert Lewandowski prowadzący naszą husarię po kolejne trofea...


Tymczasem zamiast elitarnej dywizji jest wesoła trupa. Zwrotny niczym Ursus '72 Boenisch (czy wystawianie go w składzie to kolejny bukmacherski spisek?), ów Lewandowski mający 1 okazję na 2 mecze, wykorzystujący 1 z tych 5 okazji, wesoło harcująca bez ładu obrona, jakaś tam pomoc (nikt się nimi nie przejmuje, bo trend wykorzystywania pomocników jeszcze nie dotarł w realia PZPN), i selekcjoner kasujący niemałą pensję nie wyrażający większej atencji i pasji swojemu zawodowi. Po prostu jest, ktoś tam go wstawił, niech będzie, posiedzę. Gdzie nasze Orły, z których byliśmy dumni?


Orły Białe z domieszką czarnego niemieckiego, i trochę galijskiego koguta, już dawno obniżyły loty. Lecimy w dół nie od czasów Fornalika, nie od czasów smudy, ale od czasów Leo Beenhakera (nomen omen najlepszego z ostatnich selekcjonerów) i przegranego EURO 2008. Progresu brak, Zahorski z Matusiakiem tracą swój czar. Odtąd jedynie równia pochyła, w dół i w dół, kolejne egzotyczne przeszkody są coraz dalej, 4. miejsce w eliminacjach, 4. miejsce w grupie, czwarty koszyk, i dalej w dół...


Poleciłbym fanom reprezentacyjnej piłki jakąś inną dyscyplinę, chociaż koszykówka jest do bani, siatkówka też nieco przygasa... może żużel?

niedziela, 1 września 2013

Atak na Europę, czy lekcja pokory?

Emocje po eliminacjach Ligi Mistrzów opadły, zajmijmy się Ligą Europy, i może małym podsumowaniem polskich występów, które niestety w większości przypadków już się zakończyły. Mamy znów jednego "rodzynka" na arenie, niestety tylko Ligi Europy. Jakie Legia ma szanse na wyjście w grupy?


Grupa J Ligi Europy:

Lazio Rzym
Trabzonspor
Legia Warszawa
Apollon Limassol


Poziom trudności podobny jak 2 lata temu, gdy Legia z grupy wyszła. Mamy Rzymian będących zdecydowanymi faworytami, a niżej 3 kluby o dość wyrównanym poziomie. Może trochę przesadzam, bo Trabzon jeszcze niedawno był mistrzem Turcji, choć z drugiej strony ostatnio spuścili z tonu. Ponadto nie ma już tam m. in. najlepszego strzelca, Buraka Yilmaza. Obecnie najgłośniejszym nazwiskiem jest tam wiekowy już Florent Malouda, poza tym kilku utalentowanych Turków, i oczywiście Adrian Mierzejewski. Wydawać się może, że gdzie Legii do Turków, natomiast ich droga do pucharów nie była imponująca (Derry City, Dynamo Mińsk, Kukesi), a przeszli rywali nie bez problemów. Apollon to 6. drużyna ligi cypryjskiej, która zalicza obecnie zjazd, zatem aż chciałoby się rzec "ogórki". Niemniej Legia w pucharach również stylem nie powala, zatem nie ma mowy o lekceważeniu kogokolwiek. Liczę jednak na to, że mecze sezonu dopiero przed Warszawą, i wygramy zacięty bój o awans z - prawdopodobnie - Trabzonsporem.


Reszta polskich drużyn niestety pożegnała się z pucharami już latem. Wprawdzie można powiedzieć, że już zebraliśmy więcej punktów do rankingu UEFA niż rok temu, ale to głównie dzięki awansowi Legii do LE. Zaliczyliśmy tradycyjną kompromitację, porażkę z Azerami, z której nikt się nie śmieje, i łomot od potentatów. Ocenię to szerzej:


Lech Poznań - 1/10

Nie, nie, nie. Po prostu odpaść z Litwinami nie mieli prawa. Niewytłuczalna w żaden sposób kompromitacja, którą Lech ustawił się w szeregu z Wisłą po odpadnięciu z Levadią Tallin, czy Jagiellonią z Irtyszem Pawłodar. Wstyd, żenada, i niesmak. I zwycięstwo nad fińską Honką w żaden sposób tego nie zatrze.


Piast Gliwice - 4/10

Ciężko coś powiedzieć, bo byli absolutnymi debiutantami. Chyba nikt nie spodziewał się, że Piast w ogóle zagra w pucharach, a jak już zagrali to z miejsca dostali otrzaskanych w eliminacjach do pucharów Azerów. Fakt, nie byli faworytem, natomiast mogli wycisnąć nieco więcej i przejść dalej. To smutne, że kiedyś gnietliśmy Azerów jak chcieliśmy, a teraz musimy się na nich oglądać.


Śląsk Wrocław - 6/10

Cały wysiłek, trud i marsz po puchary zatarł łomot od Sevilii. Choć po pierwszym meczu zaczęto chwalić wrocławian za walkę (po porażce 1:4, serio?), o tyle rewanż już był miazgą i bezsilnością Śląska. Szkoda, bo wcześniej ekipa Levego prezentowała dobrą formę, gładko odprawiając czarnogórski Rudar i zwyciężając faworyzowany Brugge. Zadowolony jedynie Waldek Sobota, który bardzo dobrą grą ugrał posadkę w Belgii.


Legia Warszawa - 4/10

To może jeszcze nie czas by oceniać legionistów, natomiast pod lupę biorę same eliminacje. Z jednej strony niepokonani, z drugiej upragnionej LM nie zdobyli, a 5 z 6 meczy to wielka nerwówka, brak zdecydowania i szarpana gra. Puchary są, ale styl póki co kiepski. Oby trener Urban skończył z ogromnymi rotacji i dał się zespołowi zgrać. Szanse na sukces w Lidze Europy jak najbardziej są, jednakże trzeba się podnieść z kolan.




Ps. No i mamy w pucharach tyle drużyn co Kazachstan. Znak czasów...